Pełna determinacji, po rozmowie ze Sławomirem, Ula wraca do domu z zamiarem doprowadzenia w końcu do rozmowy z mężem. Słowa wypowiedziane przez projektanta „jak się ludzie kłócą to są emocje, a jak są emocje to jest uczucie... Cisza jest najgorsza, bo jak jest cisza to jest koniec”uzmysłowiły jej, że coraz bardziej oddalają się z Markiem od siebie.
Wracający do domu Marek jest zaskoczony nieobecnością dzieci, ale żona mówi, że są u dziadków
- Jesteśmy sami...
- Ale obiecałem Kubie, że z nim zagram, bardzo mu zależy
- To zagrasz jutro, mi zależy, żeby z tobą porozmawiać
- Ula, ale po co ta presja? Mam dosyć stresujących sytuacji na dzisiaj...
-A to nie jest stresująca sytuacja,to jak mieszkamy tutaj nie mieszkając, jak udajemy wspaniałych rodziców, jak nie rozmawiamy ze sobą...
-Ja nie mam na to siły – Marek chce odejść, ale żona szarpie go za rękę:
- Myślisz, że dzieci nie wiedzą, myślą, że jesteś śmiertelnie chory
- Nie, dzieci myślą , że mam na ciebie alergię, wiesz?
-A nie masz – Ula patrzy na niego przenikliwie
-Powiedziałem, że nie chcę rozmawiać, nie możesz tego uszanować – Marek z trudem hamuje emocje,Ula nie chce pozwolić mu odejść więc pyta – będziemy się teraz przepychać?
- Będziemy się kłócić – Ula rzuca trzymaną szklanką o podłogę. Szkło rozpryskuje się pod nogami Marka.
- Ula co ty robisz ? - on patrzy na nią kompletnie zaskoczony
- Cokolwiek, żebyś w końcu się odezwał...
- Ale nie chcę się kłócić
- Trudno, będziesz musiał – w jego stronę lecą klocki, kolejne zabawki dzieci – mam dosyć, tego ciągłego mijania, tego zbywania....
Przestań odłóż to... - próbuje ją uspokoić, ale ona jest w lekkim amoku
-Tego się nie da wytrzymać, rozumiesz – wysypuje na niego resztę klocków z worka i w końcu Marek wybucha – Tego się nie da wytrzymać? Ty nie możesz wytrzymać, ty ? - nie hamuje już emocji, pretensje do żony biorą górę. Siada w fotelu i zrezygnowany mówi – za każdym razem kiedy na ciebie patrzę to widzę cię z nim. Wracam z pracy i zastanawiam się czy siedział na tej kanapie, czy pił z tego cholernego kubka – rzuca nim - jak często tu przychodzi?
- Nie przychodzi, to nie prawda – reaguje Ula – ale on patrzy na nią przenikliwie
- Dwa dni temu tu był i skłamałaś, więc nie masz prawa mówić mi co jest prawdą. To jest mój dom, to jest nasz dom, to jest dom naszych dzieci. Jak ty w ogóle mogłaś Ula, jak mogłaś ?
- Posłuchaj mnie, to był tylko ten jeden... - mówi przez łzy, ale Marek nie pozwala jej skończyć
- Ja nawet nie chcę tego słuchać rozumiesz - teraz on krzyczy wpatrując się w nią przenikliwym wzrokiem – nie mogę nawet na ciebie patrzeć- w głosie pojawia się smutna, pełna bólu rezygnacja.
-A ty ile czasu mnie okłamywałeś? Kłamałeś jak firma się waliła, kłamałeś jak czyściłeś nasze konta ze wspólnych oszczędności...
- Nawet tego nie porównuj...
- Dlaczego? Kłamstwo to kłamstwo...
- Ja ciebie nie zdradziłem – Marek znów podnosi na nią wzrok
- A skąd miałam to wiedzieć? - ona z trudem hamuje łzy. Siada na krześle niedaleko niego – przecież ja czułam, że coś... że coś jest nie tak, ze coś ukrywasz... A ty cały czas kłamałeś, cały czas ukrywałeś... Przecież nawet Sebastian myślał, że masz romans...
- Powinnaś była wiedzieć lepiej....
- Skąd? przestałeś ze mną rozmawiać...
- Czyli to jest moja wina? Zdradziłaś mnie przeze mnie ? To chciałaś powiedzieć?
- Nie, nie to... - przerywa mu Ula
- To dobrze, lepiej już nic nie mów... - Marek wstaje z fotela z zamiarem wyjścia, ale Ula reaguje bardzo szybko. Podchodzi do niego i zatrzymuje go gwałtownym ruchem:
-Wysłuchasz mnie... Potem możesz zrobić co zechcesz …
- Ula … Nie mam zamiaru...
- Będziesz musiał... Tak masz rację, zdrada to była moja decyzja i mój błąd. To ja poszłam do Artura...
- Sama widzisz...
- Kiedy znalazłam w twoim gabinecie pozew rozwodowy...
-Pozew ? Przecież ja …
-Tak, jedno się zgadza przestałam ci ufać, widziałam że kłamiesz... Delegacje z Nadią, ciągła praca, mail od niej, że czegoś się domyślam. Pytałam, powiedziałeś, że mnie kochasz, nie masz romansu, że planujesz dla nas wakacje, że to niespodzianka. Nie mówiłeś całej prawdy, mydliłeś mi tylko oczy, żebym nie zadawała kolejnych pytań. Z wakacjami też kłamałeś, zamówiłeś rano wycieczkę last minute. Postanowiłam Cię sprawdzić... W czasie bankietu chciałam sprawdzić twój komputer. Nie udało się więc zaczęłam przetrząsać twój gabinet. I w końcu trafiłam na pomarańczową teczkę, nawet bardzo jej nie ukrywałeś. Kiedy zobaczyłam zawartość oniemiałam. Siedziałam bez sił na podłodze i czytałam z płaczem. Nasze małżeństwo, nasza rodzina - punkt po punkcie... Każde słowo było jak nóż wbijający się prosto w serce.
Ula, ale to było żeby was chronić....
Teraz to wiem... Teraz... Rozumiesz... - ona nie panuje nad łzami – nawet nie wiem jak wyszłam z firmy, jak wróciłam do domu... Cud, że nie spowodowałam wypadku. Wróciłam do domu i z płaczem pakowałam twoje rzeczy. Nie chciałam zatrzymywać cię siłą, nawet widzieć cię nie chciałam. Zresztą ciebie niewiele to interesowało, nie miałeś pojęcia co się ze mną dzieje, zniknąłeś gdzieś jak mi powiedziano z Nadią. Roztrzęsiona, w totalnej panice wybiegłam z domu. Myślałam, że całe nasze życie jest kłamstwem. Spotkałam Artura, ale nie potrafiłam mu powiedzieć co się ze mną dzieje.
Rano, kiedy emocje trochę opadły zmobilizowałam się by pojechać do Rysiowa po dzieci. Nie miałam siły rozmawiać z nikim. Dzwoniłeś wprawdzie, ale w domu się nie pojawiłeś. Artur przyniósł mi ziołowe tabletki, próbował mnie pocieszać. Rozkleiłam się, ale kiedy chciał mnie pocałować nie pozwoliłam mu. Tylko Beti nie dała się zwieść i wyciągnęła ze mnie prawdę, że chcesz się rozwieść. I to ona zmusiła mnie do rozmowy z tobą. Przyjechałam do firmy i zażądałam natychmiastowej rozmowy. Wtedy mi powiedziałeś sięgając po pomarańczową teczkę, że to jedyna słuszna decyzja, którą podjąłeś....
- Chciałem tylko... Ulka... Nadia nam przerwała, musieliśmy jechać do pana Hu... Nie zdążyłem tobie powiedzieć...
- Tak, przerwała i to był kolejny cios. Zostawiłeś mnie samą z pewnością, że chcesz ode mnie odejść. Jeszcze czekałam , myślałam, że przyjedziesz... Potem myślałam, że nie masz odwagi na konfrontację...
- Wyjaśniłbym tobie wszystko, gdyby nie to aresztowanie...
-Sprawdziłam twój samochód i kiedy przekonałam się, że najczęstszym miejscem gdzie bywasz jest dom Nadii pojechałam tam. Otworzyła drzwi w seksownej sukience, z kieliszkiem wina. Zapytałam o ciebie, zaprzeczyła ale ja widziałam za drzwiami cień mężczyzny... Byłam pewna, ona nie chciała wpuścić mnie do środka. Świat mi się zawalił. Jeszcze raz próbowałam dzwonić, myślałam że Nadia celowo nie dopuszcza do naszej rozmowy.
- Ale ja chciałem zadzwonić, tylko ten policjant...
- Wiem wszystko się skomplikowało przez fatalne zbiegi okoliczności. Poszłam do Artura, nie chciałam być sama. Myślałam, że on mnie zrozumie... Szybko wypity alkohol rozproszył natrętne myśli. Pocałowałam Artura. On na początku się odsunął, ale później odpowiedział na ten pocałunek...
- Ulka, ale dlaczego? Dlaczego on?
- Nie wiem Marek, może chciałam poczuć się dla kogoś ważna, poczuć, że ktoś mnie kocha. Myślałam, że twoja miłość do mnie umarła...
-Ula … - Markowi po twarzy płyną łzy – Ulka... Nie wiedziałem, że widziałaś ten pozew...
- Ale to i tak tylko moja wina. Całowaliśmy się, zaczął rozpinać moją bluzkę.... Nie powinnam tego robić, wszystko zniszczyłam...
- Nie mów już nic...
- Wtedy przyszło otrzeźwienie, że to przecież nie ty. Uciekłam...
- Przecież powiedziałaś, ze mnie zdradzasz...
- Tak, byłam wściekła, że stchórzyłeś, że nie masz odwagi przyznać się, że chcesz odejść. Wtedy ja postanowiłam to zrobić za ciebie
- I tylko dlatego ?
- Ale zdradziłam cię, całowałam się z nim …
- Ulka, ja myślałem …. Myślałem, że przestałaś mnie kochać... - Marek przyciąga ją do siebie, zamyka w ramionach. Oboje płaczą.
- Kocham cię Marek. Tak bardzo żałuję...
- Też ciebie kocham – pierwszy raz od dawna patrzy jej w oczy – z tobą wszystko...
- A bez ciebie nic – kończy ona.
Wiedzą, że przed nimi jeszcze wiele niełatwych rozmów, ale pierwszy najważniejszy krok został zrobiony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz